podhalański

Bieg Podhalański im. Jana Pawła II jest nie lada wyzwaniem również dla zawodnika. Płaska trasa i dystans 30km zmusza do ogromnego i niecodziennego wysiłku. Jeszcze dziś wstając z łóżka czułem wszystkie górne partie mięśniowe dlatego serdecznie gratuluję wszystkim amatorom, którzy ukończyli bieg (również biegnącym na 15 i 5 km).

 

Organizacja biegu jak i przygotowanie tras bardzo profesjonalne. Liczba startujących – 558 osób – również robi wrażenie. Dobrym pomysłem było zastosowanie numerów startowych z chipami, takich jak np. w biegach ulicznych. Każdy mógł zatrzymać swój numerek na pamiątkę, a przy okazji śledzić wyniki on-line. Nie jestem zwolennikiem tak płaskich tras biegowych (o tym w kolejnym akapicie) i profil powinni ocenić sami amatorzy. Rozgrywanie zawodów na lotnisku ma wiele plusów jak chociażby możliwość stworzenia dużego pola startowego czy dostępność miejsc parkingowych, lecz wg mnie na trasie zabrakło kilku podbiegów.  Wspaniałą pogodę (lekki mróz i słońce) zapewnił z góry chyba sam patron biegu.

 

Większość osób w czołówce biegło na nartach łyżwowych. Ja wybrałem narty do stylu klasycznego z krótszą strefą smarowania i „odpadłem” od czołówki dość szybko. W redakcji było kilka głosów, że powinienem pchać jak większość i wtedy wynik byłby lepszy. Szczerze to nie wydaje mi się. Po prostu nie biegam siłowo i zbyt mało czasu na treningu poświęciłem na budowanie siły, dlatego postanowiłem biec na nartach do klasyka. Nadal nie wiem czy był to dobry wybór ponieważ nie w 100% trafiłem ze smarowaniem na jazdę. Wniosek po biegu jest prosty. Jeśli chcę w przyszłym roku walczyć o zwycięstwo muszę znacznie poprawić siłę rąk i pleców.

 

W poprzednim artykule był fragment strofujący amatorów i tym razem również mam małą uwagę. Przez część trasy były poprowadzone dwa tory. I w obu tych torach nagminnie biegły osoby obok siebie lub w niewielkich odstępach „na szachownicę”. Taką sytuację porównać mogę tylko do wyprzedzania się TIR-ów na autostradzie lub drodze dwupasmowej lub „zawalidrogi” jadącego 50km/h lewym pasem. W ruchu drogowym obowiązują przepisy regulujące pewne zachowania i w biegach narciarskich jest podobnie. Lewy tor (tak jak w ruchu drogowym) powinien służyć do biegu szybszych zawodników, a nie do pogawędek i wygody biegu. I nie jest to moje widzimisię, a troska o bezpieczeństwo moje, Wasze oraz sprzętu narciarskiego (szczególnie kijków). Na nic zdaje się krzyczenie TOR czy TRASA!!!. Zazwyczaj żeby wyprzedzanie przebiegło sprawnie musze krzyknąć ponad 10 metrów wcześniej. Bo przy dużej różnicy prędkości tyle potrzeba na reakcję i sprawny manewr, a będąc zmęczonym i zasapanym nie krzyczę wyraźnie oraz szum nart, wiatru itp. często rozmywa dźwięk. Również ostrzegajmy się nawzajem na trasie. Jeśli widzimy kretówkę w torze lub niebezpieczny fragment dajmy znać zawodnikowi za nami. Może dzięki temu kiedyś my unikniemy porysowania ślizgów lub wywrotki na trudnym zjeździe. I jeszcze raz na koniec: biegnijmy prawym torem, a z lewego korzystajmy tylko do wyprzedzania osób od nas wolniejszych. Jak na drodze :).

 

I na koniec. Bardzo podobał mi się występ zespołu „Mali Śwarni”, lecz męczące chyba dla wszystkich jest przeciąganie ceremonii wręczania nagród. Może lepiej zacząć od losowania upominków i w tym czasie dokańczać obliczanie wyników i wypisywanie dyplomów?

 

Radek Koszyk

 

PS: Na zdjęciu medal za uczestnictwo, jeden z najładniejszych jaki dostałem. Niestety nagrody rzeczowej nie wygrałem, a jest czego żałować.