bocek

Początek sezonu jest zawsze swoistą próbą sił dla głównych faworytów. Uważam jednak, że ze spokojem możemy oczekiwać na pierwsze starty Justyny Kowalczyk. Liczę, że miło zaskoczy nas również Sylwia Jaśkowiec – mówi Bernadetta Bocek-Piotrowska, czterokrotna uczestniczka mistrzostw świata i trzykrotna uczestniczka igrzysk olimpijskich w biegach narciarskich.

 

Arskomgroup: Jak zapowiada się ten sezon dla polskich biegów narciarskich?

 

Bernadetta Bocek-Piotrowska: Nie będzie źle. Myślę, że w tych biegach, w których Justyna wystartuje, będzie dobrze. W jeden rok formy na pewno nie straciła, ma w nogach bardzo dużo tego, co wytrenowała w poprzednich latach. Oczywiście występują przy tym różne kontuzje, które ją dręczą i męczą od wielu lat, ale z takimi problemami zmaga się akurat każdy sportowiec. Najważniejsze będą, rzecz jasna mistrzostwa świata w Falun i na biegi tam Justyna nastawia się najbardziej. Choć słyszałam, że chce również wystartować w całym Tour de Ski. Jest na tyle wytrenowana, że powinna dać sobie z tym radę. Jestem dobrej myśli. Podobnie jak w przypadku Sylwii Jaśkowiec, która poprawiła wydolność i w ślad za tym – rezultaty. To widać już po pierwszych biegach kontrolnych, w których była w czołówce, mimo całkiem mocnej obsady.

 

Brała pani w ogóle pod uwagę, że tej zimy nie będziemy już mogli się emocjonować biegami z udziałem Justyny?

 

Były takie sytuacje, ale nie podchodziłam do nich zbyt emocjonalnie. Byłam bowiem przekonana, że Justyna da sobie radę w trudnych momentach, bo jest góralką, twardą osobą. I tak się stało. Fajnie, że Sylwia z nią trenuje, bo na pewno relacja dwóch kobiet jest fajniejsza niż ciągłe trenowanie w pojedynkę, kiedy można łatwo wpaść w emocjonalną „dziurę”. Mając obok siebie koleżankę z zespołu, zawsze te emocje jest prościej rozładować. Nie myślałam na poważnie, że Justyna skończy w tym roku biegać, bo sama zapowiedziała przecież, że zobaczymy ją w akcji na mistrzostwach świata. Trzymałam ją za słowo.

 

A co z Sylwią Jaśkowiec – na co ją stać?

 

Przed rozpoczęciem oficjalnych startów trudno cokolwiek wyrokować, ale wydaje się, że Sylwia idzie mocno do przodu. Pokazał to już poprzedni sezon, kiedy Sylwia fajnie radziła sobie w sprintach. Sprinterski trener, jak widać, zrobił swoje. Teraz z pewnością Sylwia popracowała nad wytrzymałością pod okiem trenera Wierietielnego i powinno być dobrze. Pamiętna kontuzja spowolniła nieco rozwój tej zawodniczki, ale trzeciego miejsca podczas zawodów Tour de Ski nikt nie zajmuje przez przypadek. To był super wyczyn, a codzienna praca z Justyną bez wątpienia podniosła pułap treningowy Sylwii. Jeśli ćwiczy się z lepszym od siebie zawodnikiem, człowiek ciągle domaga się czegoś lepszego od siebie i od własnego organizmu. Co później powinno procentować podczas oficjalnych występów…

 

A co z pozostałymi naszymi reprezentantkami?

 

Najbliższe starty będą pierwszą weryfikacją efektów pracy nowego szkoleniowca. Wiem, że dziewczyny borykały się trochę z problemami zdrowotnymi, ale wiem również, że ciężko pracowały w okresie przygotowawczym. Sama jestem bardzo ciekawa, jak sobie poradzą w nowym sezonie.

 

Tej zimy znowu będziemy świadkami kolejnego odcinka „zimnej wojny” między obozem polskim i norweskim na tle spraw dopingowych?

 

Nie mam pojęcia, co się będzie działo w tej kwestii w najbliższych miesiącach. Wolałabym, że w końcu zrobiło się cicho, ale wiadomo, że takie tematy zawsze wzbudzają dodatkowe zainteresowanie i emocje. Marzy mi się, aby tej zimy poruszały nas same tylko sprawy sportowe. Justyna już dawno odpuściła walkę z dopingiem i stosowaniem różnych specyfików przez rywalki. Nie można jednak wykluczyć, że przy okazji mistrzostw świata balon znowu nie zostanie trochę rozdmuchany przez media, co będzie miało na celu przykuć uwagę większej liczby kibiców. W jednym z ostatnich swoich felietonów Justyna ładnie to ujęła, że doskonale zna Marit, ale tylko z tego, co dzieje się na trasie. I tak to rzeczywiście jest. Niby znamy dobrze czołowych zawodników świata, lecz tak naprawdę nie wiemy, jakimi są ludźmi. Nawet wywiady z nimi nie mówią nam o nich całej prawdy.

 

 A jak zareagowała pani na słowa Marit Bjoergen, że „bez lekarstwa na astmę nie byłaby najlepsza”?

 

Dobrze, że się przyznała. Że potrafiła powiedzieć głośno, że te leki jej pomagają w bieganiu. Inna sprawa, że skandynawscy zawodnicy z racji suchego powietrza faktycznie są bardziej narażeni na astmę. Trudno mi sądzić, że Marit nie ma astmy, bo jednak ten skandynawski klimat daje się we znaki tamtejszym biegaczom. Zresztą stosowany przez nią środek jest dopuszczony do użytku, więc jakby nie ma już o czym mówić.

 

Jak ocenia pani nowe zasady rozstawiania zawodników w biegach sprinterskich?

 

Uważam, że FIS postąpił właściwie. Zmiana na pewno została gruntownie przemyślana i poparta dokładnymi analizami. O ile do niektórych propozycji światowej federacji odnośnie skoków narciarskich kibice mogą się przyczepić, o tyle w tym przypadku uważam, że nie ma ku temu żadnych podstaw.

 

A jak przyjęła pani całe to zamieszanie, które pojawiło wiosną wokół życia prywatnego Justyny?

 

Każdy z nas ma jakieś swoje prywatne sprawy, z którymi musi się zmagać. Widocznie Justyna uznała, że łatwiej jej będzie przejść przez wszystko, kiedy podzieli się swoimi przeżyciami ze społecznością. Pewne rzeczy mocno w niej tkwiły i nie dawała sobie z nimi rady. Takie szczere wyznanie było dla niej rodzajem lekarstwa psychologicznego. Cóż więcej mogę powiedzieć? Trzymam za nią mocno kciuki.

 

Według notowań firmy bukmacherskiej Fortuna, premiera nowego sezonu powinna być udana dla mistrzyni olimpijskiej.

 

W ubiegłym roku Justynie udał się początek sezonu, co było ewenementem, bo zwykle te inauguracje nie były specjalnie korzystne. Myślę, że Justyna nie odpuści tegorocznego początku zmagań w Pucharze Świata, a przy jej doświadczeniu spokojnie stać ją na zwycięstwo. Choć Norweżki na pewno zrobią wszystko, aby pokazać już na starcie, że są lepiej przygotowane do sezonu niż ich najgroźniejsza konkurentka. Pierwsze pucharowe weekendy zawsze są taką trochę próbą sił i sposobnością do wywarcia psychologicznego nacisku na rywalki. Uważam, że Norweżkom nie pójdzie to jednak wcale tak łatwo. Nie można też zapomnieć o Szwedkach, których nie było w Muonio. Ale… pierwsze biegi odbędą się w stylu klasycznym, więc nie zabierajmy ich Justynie.

 

Arskomgroup

fotografia jest własnością strony www.legionowo.pl