Komisja nierychliwa, ale czy sprawiedliwa – można zapytać po ogłoszeniu przez Norweską Komisję Antydopingową decyzji w sprawie przyłapanej na dopingu Therese Johaug. Jak na razie Norweżka została ukarana dwumiesięcznym zawieszeniem. Pojawia się jednak pytanie: Co dalej i czy dwukrotna zdobywczyni Kryształowej Kuli w ogóle pojawi się na trasach w nadchodzącej edycji PŚ?
Najpierw głośna informacja o podejrzeniach o doping u Therese Johaug wraz z jej niezrozumiałymi przyczynami, czyli stosowaniem kremu na oparzenia słoneczne z substancją zakazaną przez Światową Agencję Antydopingową (WADA) – clostebolem. Kuriozalne wydawało się to, że na opakowaniu, które z właściwą sobie uszczypliwością wyszukiwali w aptekach dziennikarze, wyraźnie widnieje znak oznaczający, że lek jest uznawany za doping. Johaug miała zapytać o pozwolenie co do stosowania leku swojego lekarza mającego 30-letnie doświadczenie. Ten wydał zgodę na posmarowaniu oparzonych ust.
Dalej robiło się coraz bardziej kuriozalnie, śmieszniej, straszniej (niepotrzebne skreślić według uznania). Reprezentantka Wikingów tłumaczyła się, że nie wiedziała o zakazie stosowania clostebolu, co trudno wytłumaczyć, zważywszy na to, że znak na opakowaniu jest wyraźny dla każdego, kto potrafi czytać i rozumie znaczenie słowa „doping”.
Na łzy nie zareagowali nawet Norwegowie, a linia obrony została obalona; media grzmiały, a kibice wyśmiewali zawodniczkę, sugerując, że być może potrzebna jest jej dodatkowa maść czy też suplement diety wspomagający wzrok, skoro nie widzi wielkiego czerwonego znaku, którego znaczenie może zrozumieć nawet dziecko uczące się w szkole podstawowej (albo i młodsze). Szwedzki dziennikarz sugerował, że Norweska Komisja Antydopingowa nie będzie się spieszyć z karą dla Johaug i, jak się okazało, wcale się nie mylił. Norweskie media sugerują, że ostateczna decyzja może zapaść… po sezonie zimowym.
Finał? Między Nowym Rokiem a Wielkanocą – mówi norweski prawnik
Na wstępną karę, która w zaistniałej sytuacji, oznacza formalność, Johaug i kibice biegów musieli czekać tydzień. Teraz Norweżkę zawieszono na 2 miesiące, jednak nie jest to ostateczna decyzja. Te będą podejmowane później; jeśli nie zapadną do 18 grudnia, Johaug zostanie automatycznie zawieszona na kolejne 2 miesiące, żyjąc w niewiedzy i niepewności co do swojej sportowej przyszłości. Norwegowie twierdzą, że sprawa zostanie potraktowana priorytetowo, ale jeśli ta priorytetowość będzie wyglądała dokładnie tak samo, jak w czasie minionego tygodnia, to faktycznie możemy poczekać jeszcze wiele tygodni. Na razie sprawa utkwiła we wstępnej fazie, w której zbierane są materiały dowodowe. Następnie przejdzie do kolejnego etapu. A to może potrwać nawet kilka miesięcy.
Łzy to nie jedyna reakcja Johaug. Na konferencji prasowej grzmiała, że w zajściu jest „zero jej winy”, do tego uderzała pięścią w stół. Nic to jednak nie dało – dwa miesiące wykluczenia stały się rzeczywistością. Teraz 28-latka mogłaby się odwołać, ale zarzeka się, że tego nie zrobi.
- Bazując na swoim doświadczeniu, mogę powiedzieć, że ostateczna decyzja nie zapadnie przed 18 grudnia; najprawdopodobniej pojawi się między Nowym Rokiem a Wielkanocą; takie sprawy zabierają dużo czasu – mówi na łamach NRK prawnik sportowy, Gunnar-Martin Kjenner, a jego tezę potwierdza kolega po fachu, profesor z uniwersytetu w Bergen, Jan-Ove Færstad – Długość procesu to bardzo indywidualna kwestia, trudno przewidzieć, ile potrwa; Wszystko zależy od wielkości materiałłu dowodowego do sprawdzenia. Norweska Komisja Antydopingowa póki co nie wypowiedziała się konkretnie w tej kwestii, bowiem jej członkowie liczą, że do 18 grudnia podejmą ostateczną decyzję. Cóż, jeśli będą debatować tak, jak przez ostatni tydzień, może być to trudne.
KaEn
źródło: NRK
fot. AFP