Wprawdzie sezon biegów narciarskich jest na razie w fazie ogórkowej, to zwodnicy i zawodniczki nie próżnują, przygotowując się do kolejnej zimy. Dość zaskakujący pomysł na szlifowanie formy znalazła Jessica Diggins, która obecnie trenuje na zgrupowaniu ze swoimi rywalkami… z Norwegii. 

 

Jest 8 stycznia 2016, Toblach we Włoszech, właśnie  trwa Tour de Ski, który pod nieobecność Bjoergen i Kowalczyk wydaje się wyjątkowo pusty. Aż tu nagle podczas biegu na 5 kilometrów stylem dowolnym wyskakuje zawodniczka, która w poprzednich sezonach zdobyła maksymalnie 320 punktów w jednym sezonie. We Włoszech zwycięża, pozostawiając w pokonanym polu całą koalicję Norweżek. Na podium w minionym sezonie pojawia się jeszcze czterokrotnie, pozostawiając narciarski świat w osłupieniu. Nie po raz pierwszy, bowiem rok wcześniej, na mistrzostwach świata w Falun, w biegu na 10 kilometrów stylem dowolnym zdobyła srebrny medal, przegrywając tylko z Charlotte Kallą.

 

Choć niektórym wydawało się, że wybuch formy Diggins jest chwilowy, sama zainteresowana ze swojego triumfu w Toblach jest bardzo dumna. – Być może jestem przeciętna amerykańską dziewczyną, ale udowodniłam, że jeśli ktoś ciężko pracuje, może szybko biegać na nartach.

 

Wróćmy jednak do teraźniejszości. Obecnie amerykańska narciarka postanowiła dołączyć do swoich rywalek z Kraju Wikingów i przebywa na ich zgrupowaniu. Wszystko po to, by w przyszłym sezonie być jeszcze lepszą. – Podczas Tour de Canada rozmawiałam z Egilem Kristansenem i pytałam, czy byłoby dla mnie miejsce na norweskich treningach. Kiedy dowiedziałam się, że będę mgła w nich uczestniczyć, jeszcze tego samego dnia zarezerwowałam bilet lotniczy – zdradziła kulisy współpracy Diggins, dodając: - Zobaczyłam, że Norweżki nie mają żadnej „sekretnej metody” treningowej, ćwiczą tak samo jak my.

 

Co na to Norwegowie, których reprezentantki pozostawiają „resztę świata” w tyle? Ne mają nic przeciwko, a nawet więcej – cieszą się, ponieważ zależy im na rozwoju dyscypliny. – To ważny krok dla wizerunku biegów. Jesteśmy zależni od amerykańskich czy włoskich działaczy, ponieważ jeśli tylko Norwegowie, Finowie i Szwedzi będą dbać o biegi, nasz sport znajdzie się w niebezpieczeństwie – przyznała Therese Johaug. Podobnego zdania jest trener norweskich biegaczek, Roar Hjelmeset. – Musimy wziąć odpowiedzialność za biegi, sprawić, by stały się bardziej międzynarodowe. Akceptujemy sytuację, w której Diggins będzie od nas lepsza. A co jeśli w Lahti zdobyłaby złoto? – Myślę, że zrobiłaby to i bez naszej pomocy – zakończył.

 

źródło: Dagbladet / NRK

KaEn